AGRAFKA czyli zabawa w adopcję.

192360061 517925262896857 3460464946515908503 n - AGRAFKA czyli zabawa w adopcję.

AGRAFKA jest z nami już ponad dwa miesiące, miała dwie poważne propozycje domu,  były dopełnione wszystkie formalności i w umówionym dniu przyjazdu przyszedł sms – rezygnujemy. Takich sytuacji jest bardzo wiele, ale rzadko się zdarzają dwie dotyczące tego samego psa – i to na przestrzeni trzech tygodni. Obie rodziny bez zarzutu, obie z Warszawy, obie całkowicie zdecydowane, w kontakcie z nami przez cały czas trwania procedury.  AGRAFKA dwukrotnie czekała gotowa do drogi,  ale nikt po nią nie przyjechał!  AGRAFKA jest piękna, grzeczna, młoda, malutka, chodzi na smyczy, zachowuje czystość, nie atakuje innych psów, kocha ludzi. A jednak, pomimo tych zalet wciąż nie ma domu. Stanowi za to znakomity temat do artykułu o zabawie w adopcję. Na czym ta zabawa polega? Zawsze na tym samym – jest pomysł, jest idea! Postanowiliśmy adoptować psa!!  Chcemy się emocjonować, chcemy poczuć jak to jest być w centrum zainteresowania i zostać bohaterem. Jest o czym rozmawiać, jest czym żyć! Dzwonimy więc do fundacji, telefon przecież nie zobowiązuje do niczego, ale wszystko omawiamy, potem bardzo długo wymieniamy doświadczenia i poglądy, opisujemy nasz wspaniały dom, nasze psy w rodzinie, albo ich brak, naszą gotowość do pracy z psem i miłość do psów.  Pani z fundacji musi tego wysłuchać i może nawet się  popłacze ze szczęścia… Potem poprosimy o jeszcze inne zdjęcia, takie, których nie było na stronie, żebyśmy WSZYSTKO już wiedzieli o psie, jak wygląda, czy to taki dłuższy na krótszych łapkach, czy odwrotnie – krótszy, łapki długie. Tych pytań jest coraz więcej, zamiast żeby było coraz mniej. W końcu jednak wszystko wydaje się obgadane  i wtedy zaczyna się robić niebezpiecznie blisko dnia odbioru. Tydzień temu wydawało się, że to będzie jutro, ale strach pomyśleć co by było, gdyby już tu była! Co innego za miesiąc, albo chociaż za dwa tygodnie. Termin się odsuwa, są problemy. Zaproponowałam, że ją przywiozę jadąc do Warszawy pojutrze. Zaległa cisza. Nareszcie dostaję sms, że jednak to zły pomysł z tym moim przyjazdem, że wszystko trzeba przeorganizować, że to za szybko.  A może da się po prostu zarezerwować Agrafkę?  W ramach rezerwacji wyślemy …50 zł . (!!!) No dobrze, niech będzie 100. Ale dopiero po wypłacie. I początkowy entuzjazm powoli zanika….

Mój od początku był na wodzy, chociaż zarówno pierwsza, jak i druga rodzina zarzekała się –  ” jesteśmy poważnymi ludźmi, jeśli mówimy, że Agrafka będzie miała u nas cudowny dom, to będzie go miała na sto procent ” . To akurat pamiętam doskonale.

Na propozycję rezerwacji po wypłacie odpowiedziałam, żeby nic nie wysyłali,  przyjadą, kiedy będą mogli a na razie zdajmy się na los, nie zabierajmy psu szansy.  I znów cisza na łączach, ale tej ciszy  państwo jakoś nie mogli znieść, bo temat ich wciągnął.. Po trzech dniach zadzwonili, że jednak wszystko “przeorganizowali”, nie mogą żyć bez Agrafki i odbiorą ją w sobotę, czyli niedługo, ale tym razem przyjedzie pani z dorosłym synem. I z drugim pieskiem, dla którego Agrafka miała stanowić upragnione towarzystwo. I dawaj od początku – telefony, tym razem z panią, chociaż pan podobno wszystko przekazał, ale ona chciała posłuchać jeszcze raz. Ostateczna rezygnacja nastąpiła na 3 godziny przed planowanym terminem odbioru. Przyszedł sms z informacją, że “nie chcą jej blokować adopcji i rezygnują”. Ani przez chwilę nie blokowali jej adopcji, ponieważ mamy zasadę – ogłoszenie ściągamy dopiero tydzień PO wyjeździe psa do domu stałego.

Dokładnie tak samo zachowywała się poprzednia rodzina. Najpierw – całkowite szaleństwo, miłość od pierwszego wejrzenia, telefony się urywają, wymieniamy zdjęcia, ankiety, informacje, przyjazd ma być jak najszybciej… Niestety coś nie wypaliło, więc za tydzień. A za tydzień jest sms – rezygnujemy.

Trudno jest ludziom powiedzieć – mam wrażenie, że nic z tego nie wyjdzie, ale w obu przypadkach to wrażenie miałam bardzo silne. Poniżej garść spostrzeżeń, które pozwalają rozpoznać “zabawę w adopcję”. Dotyczą wielu podobnych sytuacji, kiedy naprawdę nikt poważnie nie myśli o wzięciu psa, chociaż zapewnia o tym, że taka decyzja zapadła. Jaki to rodzaj decyzji?

  1. Decyzja podjęta w emocjach  po stracie psa (pierwsza rodzina straciła podobnego psa 3 dni wcześniej).
  2. Decyzja podjęta w komentarzu na face booku – wszyscy lajkują,  wielkie brawa! Potem przychodzi otrzeźwienie i okazuje się, że “dziecko ma uczulenie”,”Babcia się nie zgadza” albo klasyczny pewniak  -“właśnie zawiozłam mamę do szpitala”. (Wszystkim mamom życzymy zdrowia).
  3. Decyzja wynikająca z potrzeby chwili. Suczka rodziny nr 2 na wakacjach bawiła się z innym pieskiem a teraz, po powrocie, jest smutna. Tak naprawdę nie chodziło o Agrafkę, tylko o rozwiązanie problemu samotności Kropki. Kropka najwyraźniej odchorowała stratę koleżanki z wakacji i szanse Agrafki spadły do zera. Strach pomyśleć, co by  było gdyby się nie dogadały!!!
  4. Decyzja podjęta “po warunkach” – wybrany pies jest bardzo podobny do poprzedniego! Ileż mamy takich telefonów i adopcyjnych akcji , z których nie wynika nic, prócz straty czasu. Nawet jeśli jest podobny- nie jest jego klonem, tylko osobnym bytem, zwykle z całkiem innym charakterem. I rezygnacja gotowa.
  5. Decyzja podjęta pod wpływem mody na adopcję. Niestety najczęstsza i najtrudniejsza do wykrycia. Wszystko się zgadza, dopóki się nie okaże, że pies jest żywym stworzeniem. Wtedy właśnie psy z adopcji wracają, a my gryziemy palce z bezsilności. (patrz Magik https://panpanipies.pl/ten-najgorszy-scenariusz/).
  6. Decyzja podjęta pod wpływem nudy – też trudna do wykrycia i owocująca powrotami z adopcji. Po prostu chodzi o to, żeby się coś działo.  Żarówka ostrzegawcza zapala się, kiedy sprawa zaczyna się mocno przeciągać, termin odbioru jest strasznie trudny do ustalenia a wątpliwości, zamiast się rozwiewać – gęstnieją… Ale co sobie człowiek pogada, to jego.

Na pytanie – do czego pani (panu) potrzebny jest pies prawidłowa odpowiedź brzmi – do szczęścia. Chcemy, żeby był z nami szczęśliwy. Każdy inny powód wskazuje na to, że pies jest tylko ideą psa. Bo pani ma depresję i ktoś jej powiedział, że pies to wyleczy. Bo dzieci siedzą za dużo pod kompem. Bo będzie szał na face -booku. Bo nic się nie wydarza w moim smutnym życiu. Bo sąsiad wziął psa ze schroniska i wszyscy teraz o nim mówią.  Bo będę się więcej ruszać i schudnę. Bo mój pies siedzi sam 8 godzin i gryzie drzwi a we dwójkę to się będą bawić i jakoś im zejdzie. Pies ma być “do czegoś”.  I wtedy się zaczynają wymagania. Nie może obłazić z sierści, ujadać, zeżreć torebki za trzy tysiące, bo to za wysoka cena za podziw sąsiadów, wyjście z depresji albo płaski brzuch, nie mówiąc już o dzieciach, komputerach i komforcie samotnego Pimpusia. Jeśli pies jest tylko ideą psa – to zdecydowanie ideą powinien pozostać. Idei nie trzeba wyprowadzać na spacer i niczego dla niej zmieniać. Co nie znaczy, że każdorazowa “zabawa w adopcję” – nie nadszarpuje naszej cierpliwości, ufności i szacunku do ludzi.

AGRAFKA szuka domu, który jej potrzebuje wyłącznie do szczęścia. Do jej szczęścia.

https://panpanipies.pl/agrafka-8-miesieczne-cudo/

183503989 290474602549735 6318059528276281485 n - AGRAFKA czyli zabawa w adopcję.