DOLINA i GEJSZA czyli o tym, jak zła fundacja ukradła psy na prośbę właściciela

117172496 665055660776582 5748572305587890015 n - DOLINA i GEJSZA czyli o tym, jak zła fundacja ukradła psy na prośbę właściciela

Historia DOLINY i GEJSZY to jedna z wielu historii zabrania do fundacji psów właścicielskich. Te psy, wbrew pozorom – stanowią ogromną większość uratowanych! Nie udaje nam się zabierać psów ze złych schronisk, bo nieustannie mamy prośby o pomoc psom porzuconym przez właściciela, osieroconym przez właściciela, dręczonym, więzionym, głodzonym, trzymanym na łańcuchu przez właściciela. Dzwonią sąsiedzi, znajomi, rodzina oraz sami właściciele, którzy planują zmiany w życiu, a w nowym scenariuszu pies się nie mieści.

GEJSZA i DOLINA zapewne początkowo miały dobry dom. Niestety para właścicieli się rozstała, psy zostały w kojcach na podwórku pod opieką pana domu, a pani wyjechała z dziećmi na drugi koniec Polski. Tego dowiedziałyśmy się później. Bo pierwszy telefon zadzwonił tylko w sprawie Doliny,  bezdomnej, białej suczki. Suczki, o której pan ponoć nic nie wiedział. Skłamał, że dopiero co ją znalazł, bo pewnie liczył na to, że fundacja, podobnie jak gmina, przyjmuje tylko psy bezdomne. Na miejscu zobaczyliśmy trzy duże suczki stłoczone w dwóch, ciasnych kojcach, jedną z nich była Dolina. Pan poprosił o zabranie jeszcze drugiej, twierdząc, że z trzecią, owczarką, na razie sobie poradzi – miał ją oddać do mamy na czas wyjazdu za granicę. Poinformował, że druga suczka – obecnie nazwana przez nas Gejszą – była kiedyś psem wspólnym z narzeczoną, ale narzeczona wyjechała, nie wróci, a on sam nie może się zająć tyloma psami. Warunki ich przebywania były DALEKIE OD IDEAŁU, zaproponowałam nawet zabranie owczarki, gdyby był z nią problem.

Pan dziękował i zaproponował 400zł za Gejszę, ostatecznie dał 350. Czyli tyle, ile miał wynieść transport do hotelu. Dolina, jako bezdomna, nie stanowiła w ogóle przedmiotu rozmowy o kosztach. A my nie stawiamy warunków, kiedy widzimy psy zamknięte w kojcach… Cieszyłyśmy się, że pan ich nie chce zatrzymać, że możemy pomóc obu, bo nie były tam szczęśliwe. Od dnia zgłoszenia do zabrania psów minęły 2 tygodnie. W tym czasie zawiozłyśmy białej suczce odrobaczenie, po 3 dniach zabrałyśmy ją na szczepienie, zaczipowałyśmy obie –  ŻADNA NIE MIAŁA CZIPA, czyli wykonałyśmy wszystkie rutynowe czynności celem umieszczenia w hotelach.

GEJSZA miała książeczkę, nie było tam wpisu o sterylizacji, ale pan wskazał gabinet i uzyskałyśmy potwierdzenie. W rubryce – właścicel BYŁY DANE PANA ORAZ PANI, która wg niego psa zostawiła. I rzeczywiście – nie było jej na miejscu, nie dzwoniła, nie interesowała się psem. Nie uznałam za stosowne jej szukać, bo i po co? Pan wydawał się wiarygodny, nigdy tam nikogo nie widziałam prócz jego i jego matki. Suczki siedziały w kojcach. Co do białej suczki – DOLINY – pan twierdził, że nic o niej nie wie, także o tym, czyja mogła być, więc tym bardziej, czy jest po zabiegu. W ten sposób po 3 tygodniach przygotowań GEJSZA i DOLINA trafiły do fundacji.

To, co się wydarzyło potem, jest tak absurdalne, że aż trudno uwierzyć. Pozwolicie Państwo, że ową mrożącą krew w żyłach historię podzielę na kilka rozdziałów, dziś pierwszy. Ostatni mam nadzieję, będzie obwieszczeniem szczęśliwej adopcji każdej z nich. Szukajcie kolejnych odcinków serialu, zaglądając do Aktualności!