Dwa bankructwa czyli historia ŚLIWKI i PESTKI

43698418 272875226636995 5856406594945810432 n - Dwa bankructwa czyli historia ŚLIWKI i PESTKI

Dziś historia ŚLIWKI i PESTKI , które przeszły przez 5 hoteli, dwie fundacje, zaliczyły dwa bankructwa i nadal są razem.

Fundacja to nie jest łatwy temat pod względem finansowym. Trzeba mieć naprawdę mnóstwo szczęścia, bo jest się całkowicie zdanym na życzliwość i dobrą wolę pojedynczych osób chcących nas wesprzeć.  Jak w ogóle coś planować? Jak w terminie zapłacić faktury? Jak ogarnąć ogrom obowiązków? Jak zatrudnić kogoś do stałej pomocy, kiedy na koncie co chwila jest zero? Jak uniknąć długów? Jak odmówić wzięcia psa, jeśli po to jest fundacja, żeby go ratować?  Fundacje miewają długi, fundacje bankrutują, fundacjom się nie ufa, fundacje się hejtuje, jeśli nie zapłacą faktur, pisze się wtedy, że to nieuczciwa fundacja. Że zamiast zapłacić, wydają pieniądze na własne potrzeby.. Nasza fundacja zbankrutowała w 2016 roku. Mieliśmy 89 psów i wiele tysięcy długu w gabinetach i hotelach. Wolontariusze się wycofali twierdząc, że nie odpowiadają za problemy fundacji. Liczyłam na to, że hotele jakoś zaczekają, ale w większości przypadków odpowiedzią był hejt. Hejt na całą Polskę. Nie pomogło to w żaden sposób w wyjściu z długów. Uratował nas jednorazowy grant od firmy farmaceutycznej, za co do końca życia będę wdzięczna  inicjatorom tej pomocy. Psy zostały ocalone po raz drugi. Wiele z nich znalazło domy, kilkanaście jest z nami do dziś. Nigdy już później w fundacji nie było tylu psów. Wiemy, że nie możemy liczyć na umorzenie czy odroczenie płatności mimo tego, że hotele deklarują miłość do zwierząt. Ale niewiele jest hoteli współpracujących z fundacjami, bo fundacja to synonim finansowej niestabilności. Kiedy są pieniądze bierzemy psy, bo przecież po to jesteśmy. A potem pieniędzy nie ma. Ale psy dalej są. Ktoś, kto zakłada fundację musi się liczyć z tym, że psy są w fundacji na dobre i na złe. Bankructwo nie może dla nich oznaczać wygnania, zwrotu do schroniska, pozostawienia byle gdzie. Niestety trochę tak to wyglądało w przypadku ŚLIWKI i PESTKI. Zostałyśmy postawione pod ścianą, jak to często bywa przy zwrotach z adopcji. Miały zostać przewiezione do hotelu za blisko 3000 zł miesięcznie, na nasz rachunek… To nie fair. Ostatecznie dzięki zwolnieniu miejsca przez Aslana w Poddębicach trafiły do Marzeny, postrzegam to w kategoriach cudu.  Umowa, że fundacja, która je zwróciła z adopcji będzie opłacać chociaż jedną suczkę – też nie została dotrzymana. Są więc z powrotem z nami w pełnym wymiarze tego słowa, straciły już swój adopcyjny moment i szansę na pełną resocjalizację. Mają obecnie ok 10 lat.