Nie ma na świecie nieważnych istnień, jeśli kontekst przesuniemy z ludzkiego na metafizyczny.
Morze bezdomności to takie dziwne morze, gdzie każda kropla mieści odrębny świat. Aby to morze światów zamienić w ocean szczęścia – trzeba to robić kropla po kropli. Choćby człowiek nie wiem, jak próbował i życie oddał, musi za każdym razem dokonywać wyboru. Często wybieramy psa najbiedniejszego, nie omijamy najładniejszych, najmłodszych, najpilniej potrzebujących pomocy. Musi być jakieś „naj”, jakiś szczególny POWÓD, dla którego TEN, a nie setki innych dostaje szansę. Los i przypadek ma kluczowe znaczenie i to właśnie on decyduje o tym, że nagle jedna z miliona czarnych suczek, niczym się niewyróżniająca w tłumie identycznych, przestraszonych bid z gminnego kojca, z łańcucha albo z wiejskiej drogi – trafia do raju. Cierpiała zimno, nie dojadała, była bita albo traktowana kamieniami, oszczeniła się w rowie za przystankiem, zżerały ją pchły, walczyła o każdy dzień życia, a teraz mieszka w rezydencji z ogrodem, śpi w łóżku ze swoją panią, jeździ na wakacje nad morze, ma nianię, miseczki z wygrawerowanym imieniem, fryzjera, kartę w gabinecie wet i specjalnie dobraną karmę. Wizja TAKIEJ właśnie możliwości, choć trudna do wyobrażenia na widok kolejnej czarnej podpalanej średniej między 3 a 4 lata kandydatki na księżniczkę – jest powodem, dla którego kolejna kropla zostaje oddzielona od reszty morza. Od tej chwili ma imię. U nas takie, którego jeszcze w fundacji nie było. To imię zapoczątkowuje nową historię niepowtarzalnego psiego istnienia.
Szalona nadzieja na całkowitą odmianę psiego losu jest sensem działania i zarazem wielkim obciążeniem. Bo jak odmówić, jeśli można nie odmówić? Jak wybrać ten NAJPILNIEJSZY przypadek? Jak to wszystko pogodzić z odpowiedzialnością za finanse, na które nie mamy wpływu. Jak zachować wrażliwość, bez której nie da się reagować na psie nieszczęście i nie zwariować od tych tragedii a przeciwnie – pozostać optymistą i myśleć trzeźwo, bo tego od nas wymaga życie. Jak nie mieć dosyć ludzi i jednocześnie na ludziach opierać całość naszego pomysłu na naprawianie świata?
Prawdę mówiąc, lepiej za dużo nie myśleć, bo niestety nie ma nic pewnego. Ani w naszym życiu, ani w psim. Jedyne, co pozostaje, to wierzyć w moc dobrych intencji. Własnych i cudzych, bo przecież fundacja to cała społeczność darczyńców. Ufać, że dobro zwycięży, ale nie pytać, kiedy to się nareszcie stanie. Być przekonanym, że każde stworzenie jest ważne w tym właśnie szerszym kontekście, od którego zaczęłam.
Na zdjęciu profilowym i na zbiórce czarna suczka odłowiona w pobliskiej gminie. Ma ranę na brzuszku. Poza tym niczym się nie wyróżnia. Ale ta rana jest ważna, bo dzięki niej suczka już zwróciła na siebie uwagę. Jest już po sterylizacji i ma swój numer chipa. Jeszcze nie wie, że właśnie rozpoczęła nowe życie jako NEVADA. Witamy na pokładzie.