Matriarchat, czyli just biology.

DSCN1001 scaled - Matriarchat, czyli just biology.

Psia rodzina to wierny odpowiednik ludzkiej, patrząc na nią mam nieodparte wrażenie, że tylko pozornie różnimy się od zwierząt. Najistotniejszą różnicą może się wydawać pozycja ojca- pana i władcy. U psów zazwyczaj nieobecny przy wychowaniu dzieci, ogranicza swoją rolę do prokreacji i tyle go widzieli. Co gorsza, tatusiów może być kilku w jednym miocie.  Patrząc na ilość singielek wychowujących samotnie dzieci – ta różnica nieco się zamazuje. Czasy się zmieniają.  Model pana i władcy nie jest modelem stworzonym przez naturę, patriarchat w ogóle jest wymysłem sprzecznym z jej porządkiem, bo jak długo mam tutaj psy, tak długo się nie zdarzyło, żeby stadem rządził samiec. Samiec jest pozornie uprzywilejowany, bywa lizany po uszach i nosie, zdarzy się, że zasypia obłożony kobietami, ale tak naprawdę nie ma nic do gadania. Każda suczka, nawet najmniejsza, może mu podeżreć z miski, szczeniaki chodzą mu po głowie, młodego osobnika ustawiają, a starego ignorują. Autorytet matki jest niezachwiany. Nieważne, czy wielkości szczura, czy hipopotama – suczka ze szczeniakami to postrach podwórka. Każdy uważa, żeby któregoś mamusinego skarba przypadkiem nie przydeptać, nie potrącić, nie spowodować, że zapiszczy, bo wtedy tylko nogi za pas i do domu. Zanim smoczyca pogoni z zębami. Nikt nawet nie próbuje z nią dyskutować, natomiast zdarzają się awantury o władzę pomiędzy matkami. Byłą i aktualną na ten przykład – jak teraz Fatima i Bauczi. Obie łagodne, o anielskim spojrzeniu, wklejone w człowieka madonny a potrafią się tak wziąć za łby, że kłaki fruwają. Zwykle chodzi o ingerencję w wychowanie dzieci.. Fatima jednym spojrzeniem sprawia, że maluch, chwilowo przebywający w polu jej rażenia – grzecznie oddaje biszkopcika. To wystarczy, żeby za chwilę wpadła tam rozwścieczona mamuśka. I mamy krwawą jatkę. Biszkopcik wraca do właściciela. Albo i nie. Mamuśki potrafią być zażarte. Nie przeszkadza im to  wylegiwać się razem pod jałowcem w przykładnej komitywie niedługo po incydencie.  Vip vipa zawsze zrozumie.

Co do wychowania dzieci – jest tak przejrzyste, że nie wyobrażam sobie lepszego wzoru. Szczeniaki mają jasny przekaz, co wolno, a czego nie. Z kim się mogą zadawać, kto jest tutaj panem, a kto ciurą.  Ulubioną zabawą psich dzieci jest zabawa w wojnę. Dopóki pokonany daje jakieś oznaki życia matka zachowuje neutralność, choć to niełatwe.  Odbija sobie na Agrafce, której pozycja w stadzie jest najniższa, choć niepozbawiona związanych z tym przywilejów. Ale nie dla Bauczi. Kiedy jej skarby wzajemnie się mordują, siedzą sobie na karku, wbijają zęby w brzuch, jęczą, warczą, rzężą  – Agrafka nie ma prawa brać udziału w zabawie. Jeśli próbuje – może się spodziewać najgorszego.  Mamuśka zaraz ją dopada jak rozwścieczony nosorożec. I nie żartuje. Agrafka wydaje z siebie skowyt jakby ją zarzynali, ale głównie ze strachu, bo obrażeń w zasadzie nie ma. Chodzi także o to, żebym natychmiast przyleciała ją ratować. Ja jestem ponad wszystkim.

Oj, nie jest łatwo być sędzią najwyższym, policjantem ważniejszym od świateł. Błąd sporo kosztuje, bywa nie do naprawienia. Można na zawsze skłócić stado, jeśli ingerencja była zbędna a mimo to została przeprowadzona, lub odwrotnie – jeśli należało zareagować a  ja pozostałam neutralna.  Zdanie sobie sprawy z ogromu odpowiedzialności potrafi doprowadzić do szaleństwa. Myślę, że Pan Bóg dał nam wolną wolę, żeby tej odpowiedzialności nie musieć dźwigać. Spryciarz.