Są takie podwórka, które omijamy ze strachem i ze ściśniętym sercem. To te, z których już zabraliśmy psa, bo nie dało się wytrzymać jego cierpienia i upodlenia. Niestety na jego miejsce, pomimo próśb i obietnic – pojawia się następny. Czeka na niego żelazny łańcuch i podgniła, wilgotna buda. Czeka zamknięta komórka bez okien wypełniona odchodami. Czeka pan – alkoholik. Czeka dziecko traktujące szczeniaka jak zabawkę… Ci ludzie nie są biedni. Dom jest porządny, są samochody, jest z frontu piękny ogródek, podwórka nie widać z ulicy.
Oto psy zabrane z tego miejsca – BLANKO, OKRUSZEK, GINGER, TIFFANY. A na zdjęciu dwa kolejne. Jeden z nich, to szczeniak Tiffany, którego chciałam zabrać od razu, ale nie zabiera się dzieciom misia. Drugi – na łańcuchu – ojciec misia, też kiedyś był misiem. Sytuacja o tyle się zmieniła, że dziecko już tam nie mieszka, nie ma też głównego dręczyciela psów – alkoholika. Ale pierwszy miś dalej wisi na łańcuchu, a pani chce go oddać i na łańcuchu powiesić szczeniaka, który już nie jest taki rozkoszny, jak był. I co teraz? Nic. Nie zgodziliśmy się na taki układ. Fundacja to nie punkt wymiany butli z gazem ani wypożyczalnia nart. Jeśli zabierzemy z łańcucha jednego psa – zafundujemy mękę kolejnemu. Postawiliśmy warunek – oba, albo żaden i kontrola podwórka, żeby tam już nie trafił kolejny pies. Życie pokaże, czy pani dotrzyma warunków, ale po raz pierwszy na nie przystała. Psiaki zostały zabrane. Są przekochane, nie mogą się nacieszyć wolnością i głaskaniem. To typowe kanapowce spragnione bliskości, relacji, zabawy… Czy ludzie kiedyś zrozumieją co oznacza słowo “pies”????
Witamy na pokładzie CASIO i RUBINA.
Prosimy o pomoc w ich utrzymaniu i zabiegach. Pieski są w hoteliku niedaleko siedziby fundacji.