Zdjęcie dostaliśmy od osoby, która pojechała odpocząć na Podhale. Nikt z nas by jej tego miejsca na odpoczynek nie polecił wiedząc, że dla ludzi empatycznych wizyta na Podhalu bywa torturą. Co dom, to udręczony, skrajnie zaniedbany , przykuty łańcuchem do koślawej budy pies gospodarza… Ten nie miał nawet budy… Załamana tym widokiem turystka błagała nas o pomoc.
Akcja była starannie przygotowana i możliwa tylko dzięki Pani Marioli, która jest już specjalistą od interwencji na tym terenie. My zajęłyśmy się resztą. Po tygodniu od wysłania zdjęcia STAŃCZYK miał załatwiony hotel i transport z miejsca gdzie przebywał. Była to szopa z drewnem, a łańcuch nie pozwalał nawet na zajęcie miejsca nieco głębiej, pies spał w progu nie mogąc się schronić przed wiatrem, zimnem, śniegiem. W misce przysłowiowy chleb z deszczem, wody brak.
Do hotelu przyjechał w strasznym stanie, ale okazał się przemiłym, młodym owczarkiem nizinnym… Tak go zastała pani, która przyjechała do hotelu PsiArek poznać innego pieska. Popatrzyła na STAŃCZYKA i zobaczyła w nim swojego psa…
Tymczasem STAŃCZYK odwiedził SPA i oto co wyszło spod zwałów brudnych kołtunów.. Zdjęcie – sami Państwo przyznajcie – jest wymowne i wzruszające.
Po trwających kilka dni procedurach adopcyjnych STAŃCZYK pojechał do domu, nota bene bardzo niedaleko hoteliku Anety i Arka. Pierwsze i ostatnie zdjęcie dzieli dwa tygodnie. Dlatego ta metamorfoza, jak na razie zwycięża w konkursie na najbardziej spektakularną. Wszystkim “Tatromaniakom” życzymy, by swoją energię skierowali w stronę cierpiących na Podhalu psów i koni, zamiast atakować fundację za to, że ośmieliła się podnieść problem ich smutnego losu. Kto ma oczy, niech je otworzy. Nie tylko na piękno gór.
Dziękujemy tym, którzy wspomogli naszą akcję – zwłaszcza Pani Marioli i Pani Lidii, która wsparła STAŃCZYKA finansowo.