Mamy takie społeczeństwo, jakie mamy… Wygodnickie, roszczeniowe, podatne na modę a co za tym idzie bezrefleksyjne. Sprawdzając dom jesteśmy maksymalnie dociekliwe, ale ostatecznie mamy do wyboru – uwierzyć w dobre intencje ludzi lub nie uwierzyć. Jeśli zwracają psy z adopcji, to zwykle dlatego, że ich to przerosło, że pies zdemolował mieszkanie, że to nie tak to miało być. Przyznają, że sobie nie poradzili. Zawsze to strasznie przeżywamy, czasem nawet bardziej, niż psy. Ale to, co się zdarzyło MAGIKOWI to nie była pomyłka, tylko zwykłe oszustwo. Państwo mówili to, co chciałam usłyszeć, a ich serce było jak kawałek lodu. Pies był potrzebny wyłącznie jako dodatek do idealnego wizerunku rodziny. Za błędy psa miał odpowiadać on sam. I poniósł konsekwencje zgodnie z tym psychopatycznym myśleniem. MAGIK wrócił do fundacji w stanie traumy. Pies, który kochał wszystkich i był całkowicie ufnym przylepą. Kiedy po niego przyjechali – radośnie poszedł z nimi na spacer, wskoczył do auta i przytulił się do swojej pani. W domu natychmiast odsłonił brzuch, dzieci mogły z nim robić co chciały. Chodził na smyczy i po schodach, ze spokojem przyjął nowe otoczenie, zachowywał czystość. To był ideał, jaki się nieczęsto trafia.
Co musieli mu zrobić, jak bardzo byli ślepi, że po dwóch tygodniach zestresowany MAGIK zareagował zębami na zaczepki przechodnia? Próby ataku na obcych zaczęły się już kilka dni wcześniej, ale państwo ani myśleli przepracować problemu z behawiorystą, bo nie chcieli usłyszeć, że robią błędy. Po prostu pies był winien, “pies się zepsuł”. Nie zważając na sygnały, jakie im wysyłał, bo KAŻDY pies je wysyła, zabrali go na jakieś zajęcia ruchowe w parku, prawdopodobnie był to najgłupszy możliwy pomysł na tym etapie, nieskonsultowany z nikim. Pies maszyna miał teraz skakać za piłkami, bo tak sobie życzyli właściciele. Po zajęciach przywiązali go do ławki, pan poszedł kupić lody a pani czekała na ławce. Nastąpiła przerwa w zajmowaniu się psem. Odkurzaczem też się nikt nie zajmuje, kiedy nie odkurza. Stres się powiększał, ale nikt niczego nie zauważył. Alejką przechodziła rozbawiona grupa ludzi. Nagle jeden z przechodniów wystartował do MAGIKA z zaczepką. Magik skoczył z zębami. Zapewne skumulowały się wtedy wszystkie nagromadzone frustracje i to, że jego pani nie wykazała żadnej reakcji. A jednak przechodzień uznał swój błąd i oddalił się. Państwo jednak postanowili, że pies musi odpowiedzieć za swoje zachowanie. I tu się zaczął koszmar MAGIKA.
Nie wiem, jak musiało się zmienić ich nastawienie do psa, ale z pewnością od tej chwili był traktowany jak niebezpieczny morderca. Nikt nawet nie próbował zrozumieć, dlaczego tak się stało, od razu wyszukali w internecie co należy zrobić, kiedy pies kogoś ugryzie i znaleźli całą procedurę obserwacji pod kątem wścieklizny. Udali się z nim do Państwowego Instytutu Weterynarii , by rozpocząć czynności sprawdzające. Szukali także w internecie osoby poszkodowanej celem przedstawienia stosownych dokumentów. Oraz zadzwonili do fundacji z przykrą wiadomością, że muszą oddać psa, ponieważ dzieci się go boją. Następnym ruchem miała być pewnie izolacja w piwnicy w żelaznym kagańcu…
Pani z instytutu weterynarii, która do mnie zadzwoniła, współczuła psu. Prosiła mnie osobiście, bym go jak najszybciej zabrała z powrotem, życzyła mu domu, w którym będzie kochany…Po tym telefonie dostałam furii. Krzyczałam, że mają go natychmiast przywieźć, bo każda godzina spędzona w ich towarzystwie musi być dla niego koszmarem.
Został przywieziony w bagażniku. Trząsł się ze strachu. Bał się wysiąść, powarkiwał. Trzeba go był zanieść do budy. Nie chciał jeść. Dziś mija czwarty dzień od zwrotu z adopcji, MAGIK powoli wraca do siebie, ale do następnego domu jeszcze daleko. Natomiast nigdy już nie przejdzie nam przez gardło zdanie – dostają państwo psa idealnego. Bo może być rozumiane, jako zwolnienie z wszelkiej odpowiedzialności za błędy, które z idealnego psa robią frustrata. Winien jest zawsze człowiek.