Gdy w nocy dzwoni telefon, wiemy, że nie zwiastuje nic dobrego. Zazwyczaj dotyczy tragedii, obok której obojętnie przechodzi większość ludzi. Na szczęście tym razem znalazł się ktoś, kto pochylił się nad losem psa leżącego na poboczu drogi. Kałuża krwi i rozbite szkło nie zwiastowało nic dobrego. Do kogo się zwrócić? Policja nie przyjedzie. Nikt z gminy nie pofatyguje się w nocy, by odwieźć psa do lecznicy. Oczywiście padło na nas.
Gdy przyjechałyśmy na miejsce, pojęłyśmy wagę sytuacji. Pies wpadł pod samochód, biodro ewidentnie zostało pogruchotane, obroża z łańcuchem wskazywała, że dnie spędzał przykuty do budy. Okazało się jednak, że stan psa nie jest podyktowany jedynie wypadkiem, ale również babeszjozą. To pewnie przez chorobę nie zdążył uskoczyć przez rozpędzonym samochodem. Zostawienie go na poboczu nawet nie przeszło nam przez głowę. Pies potrzebował natychmiastowej pomocy.
W gabinecie weterynaryjnym okazało się, że WESTERN cierpi na ostrą anemię i ma ponad 40 stopni gorączki. Pogruchotana łapa musiała poczekać – najpierw należało zmierzyć się z babeszjozą. Psiak dostał kroplówki i antybiotyk. Musiał być cewnikowany, przez dwa dni nie wypróżniał się – okazało się, że zjedzone kości zablokowały jelita. Czekał go poważny zabieg połamanej łapy tzw. gwoździowanie. Bez tego nie powróci do pełnej sprawności. Jego stan z dnia na dzień się pogarszał i spodziewaliśmy się najgorszego. To jednak nie koniec zmagań tego psiego bohatera.
Oto nadeszła najgorsza możliwa wiadomość. Po przebytej babeszjozy, która została zwalczona lekami, groźnego wypadku, problemu z jelitami, nadeszła parwowiroza. Myślałyśmy, że na WESTERNA ktoś już wydał wyrok. Śmierć pochyliła się nad jego zmęczonym ciałem. Taka kombinacja dla psa, który nigdy nie został zaszczepiony na choroby wirusowe, była zabójcza. Dodając do tego całkowite osłabienie organizmu, szykowałyśmy się na najgorsze. Rozpoczęła się nierówna walka. Kroplówki, antybiotyki, pokarm podawany dożylnie, godziny spędzone na czuwaniu, biegunka, krwawe wymioty. 5 dni, które dla WESTERNA były wiecznością.
Aż w końcu biegunka i wymioty ustały, zaplanowany zabieg co prawda przepadł, ale w naszych sercach zagościła iskierka nadziei. W końcu WESTERN poczuł się lepiej, co dla nas było niepojęte. Tak rzadko się zdarza, by pies po przebyciu dwóch niebezpiecznych chorób, a w dodatku po ciężkim wypadku, wyszedł z tego szczęśliwie. WESTERN to jednak młody wojownik – ma około roku, jest niezwykle przyjacielski i oddany. Doskonale zdaje sobie sprawę, że czeka go życie pełne miłości i szczęścia w nowym domu. Musi tylko na to jeszcze trochę poczekać. Pokonał choroby, a przed nim jeszcze jedno wyzwanie – operacja łapy i rekonwalescencja. Wierzymy jednak, że i z tym sobie poradzi.
Serdecznie dziękujemy za wynik zbiórki dla WESTERNA. Przeszedł on wszystkie nasze oczekiwania. Dzięki Waszej dobroczynności opłacimy drogi zabieg WESTERNA, a także pokryjemy koszty jego leczenia.