Produkt polski.

2 - Produkt polski.

Większość bezdomnych psów, które do nas trafiają i umieją chodzić na smyczy – to psy  zerwane z łańcucha. Lub takie, które uciekły z podwórka kiedy tylko zostały uwolnione. Trwa rozpaczliwa kampania prowadzona przez różne organizacje i pojedyncze osoby wzywające do zmiany prawa, które pozwala na okrucieństwo trzymania psa na łańcuchu lub w kojcu. A także o zmianę świadomości, o zadośćuczynienie psiej złożonej psychice, psiej inteligencji, psim potrzebom i oczekiwaniom. Rozpaczliwa, bo wciąż niepoparta ustawą i przez to opacznie rozumiana. Nie wystarczy spuścić psa z łańcucha lub wypuścić z kojca. (Bo łańcuch i kojec TO JEST TO SAMO – jeśli pies przebywa tam non stop.)  Samo uwolnienie psa nie jest jeszcze żadnym zwycięstwem. Pies uwolniony jest tak samo zależny od człowieka jak pies unieruchomiony. I nie chodzi tu o miskę, bo żadnemu psu nie wystarczy miska. Pies oczekuje relacji, kontaktu, miłości, bodźców do rozwoju, jest ciekawy życia, innych psów, nowych ludzi. Nie otrzymując niczego, prócz rzeczonej miski – ucieka i staje się bezdomny. A głupi człowiek kiwa głową mówiąc – po co ja go z tego łańcucha spuściłem? Niewdzięczne bydlę.  Albo – jak otworzę kojec, to zaraz spieprza. Już mam drugiego i nie wypuszczę, żeby się nie powtórzyło…

Pokażcie mi żywe stworzenie, które będzie siedzieć w jednym miejscu w całkowitej samotności, jeśli ma możliwość poznawania świata. Może jakiś buddyjski mnich. Pies nie jest buddyjskim mnichem. Szuka wrażeń, relacji, kontaktów. Czuje inne suczki, zwłaszcza, że nie jest wykastrowany. Bo przecież nie jest. Po długim okresie uwięzienia nie ma takiej siły, która psa zatrzyma, oprócz mądrej miłości człowieka. Ci, którzy potrafili go zamknąć w kojcu lub przykuć do budy – nic nie wiedzą o mądrej miłości.  Nie dziwmy się, że od ludzi ciemnych, niepotrafiących kochać i traktujących zwierzęta jak rzeczy – psy uciekają. Ale ich los jest marny. Trafiają do zamkniętych mordowni i źle kończą. Albo – przy odrobinie szczęścia – do fundacji, które są zawsze na skraju bankructwa, bo nie mają wsparcia od państwa. Zdezorientowany rolnik skarży się, że skoro pies nie jest na łańcuchu, to nie ma go jak upilnować… I koło się zamyka.

Powiedz teraz zdezorientowanemu rolnikowi, że pies ma prawo do wolności, szacunku i życia zgodnie ze swoją naturą. Że jego utrzymanie sporo kosztuje, jeśli ma być szczęśliwy. Że jest członkiem rodziny. Że musi mieć odpowiednią ilość ruchu, chodzić na spacery, dostawać zbilansowaną karmę i odwiedzać salon piękności. Jego problemy behawioralne rozwiązuje psi psycholog, na wakacje jedzie z całą rodziną, lubi pływać, w domu nie powinien być w obroży a na spacer lepiej mu zakładać szelki. I wtedy nie ucieknie – zakończ swoją wypowiedź dotyczącą zarzutu, że pies spieprzył z podwórka jak go spuścili z łańcucha…

Oczywiście „zdezorientowany rolnik” jest tylko przykładem człowieka, który nie rozumie, co do niego mówisz, bo nigdy w życiu nie widział szczęśliwego psa. Takich ludzi jest mnóstwo, tacy ludzie mogą mieć wille i samochody, kojec dla więźnia kosztuje wtedy krocie a więźniem jest labrador za trzy tysiące. Wypuszczony – ucieka tym bardziej, byle dalej od przeklętego miejsca.

Co złego robią ludzie, którzy rezygnują z łańcucha i pozwalają psu „biegać po podwórku”? Nie okazują mu uczuć, nie poświęcają uwagi.  Nie wpuszczają do domu, co, zwłaszcza w zimie, skazuje go na samotność. Nie chodzą z nim na spacery. Nie rozumieją jego zachowań. Ignorują jego potrzeby. Nie szczepią, nie kastrują, nie czipują, nie kontrolują rozrodu, rozdają szczeniaki do podobnych warunków. Karmią byle czym, nie leczą, pozwalają cierpieć choroby, uczulenia, lęki ( burza, wystrzały).  Nie zajmują się psem – po prostu. Pies ma się zająć sam sobą. No to się zajmuje. Psy uciekają, bo się nudzą. Nikt ich nie szuka, bo na ich miejsce zaraz przychodzą nowe. Szczeniaki rodzą się masowo i nawet jeśli dostają sporo atencji jako słodkie kuleczki – ta relacja zanika, kiedy podrosną.  Szukają więc szczęścia i bodźców do życia gdzie indziej. Gubią się i koło się zamyka.

Oto najczęściej usłyszane odpowiedzi na zarzut, że pies siedzi w kojcu lub na łańcuchu –

  1. Nie mam ogrodzenia, a on wybiega na ulicę. Nie chcę, żeby go co przejechało, a jak szczeka na rowery, to ludzie się wkurzają.
  2. Goni kury.
  3. Pcha się do domu, a w domu są małe dzieci, higiena najważniejsza.
  4. Ucieka do suczki sąsiada.
  5. Obsikuje rabatki
  6. Goni inne zwierzęta – krowy, barany, koty, króliki itp.
  7. Gryzie obcych.
  8. Kopie doły.
  9. Leci za mną do roboty.
  10. Ugryzł dziadka. (Bo jeśli ugryzł dziecko – to już po nim.)

Oto jest dziesięć grzechów głównych, za które polski pies cierpi uwięzienie, lub ucieka, jeśli ma sposobność. A grzechem głównym człowieka jest tylko jeden – kompletny brak świadomości. 90 procent właścicieli psów nie powinno mieć psów. Nigdy. Nic na to nie poradzimy bez ustawy zakazującej łańcuchów. Walka o  prawa dziecka pogłębiła świadomość w tej dziedzinie tak gruntownie, że są ludzie zdający sobie sprawę z tego, że nie powinni mieć dzieci. Może kiedyś nadejdzie dzień, w którym „zdezorientowany rolnik” pojmie, że nie powinien mieć psa, bo nie pokocha go tak, żeby go uszczęśliwić.  Czytam, co tu napisałam i nie wierzę, że podobna utopia w ogóle przyszła mi do głowy. A jednak dokładnie o to walczymy.

Ludzie przyzwyczajeni myśleć o psie jako istocie nieposiadającej duszy i psychiki – są winni bezdomności tysięcy polskich psów. Produkują bezdomne psy, ponieważ nie potrafią i nie chcą się nimi zająć. Potrafią je tylko uwięzić lub zabawiać się nimi jako szczeniakami. Dlatego zakaz trzymania psów na łańcuchu i w kojcu jest tak ważny. Powinien być połaczony z obowiązkiem czipowania.  Wtedy mnóstwo ludzi będzie musiało zrezygnować z posiadania psa, żeby uniknąć kary za niewypełnienie obowiązków.

Wracając do naszych bieżących spraw – oto kolejny, odłowiony przez gminę piesek. Kocha ludzi, nie ma roku, na smyczy chodzi jak złoto. Produkt polski. Prosimy o pomoc dla PINTO.